piątek, 15 marca 2013

Czas Tarantino


               No i stało się. Po 18 latach Quentin Tarantino, zostaje nagrodzony kolejnym oscarem. Tym razem za film (konkretnie scenariusz) „Django Unchained”. Nie jest to może taki hit jak swego czasu „Pulp Fiction”, jednak i tak trzyma wysoki „Tarantinowski” poziom. Fani którzy liczyli  na więcej statuetek, mogą jednak być dumni i czekać na kolejne działa tego kontrowersyjnego reżysera. Właśnie kontrowersyjnego...Filmy Tarantino publiczność ocenia najczęściej dwojako: Jedni uważają je za ponadczasowe hity, ukazujące kunszt i geniusz owego reżysera , inni zaś   patrzą na nie pod kontem kiczowatych pastiszy których miejsce znajduje się na „śmietniku” kinematografii a samego reżysera w pokoju bez klamek. Co do samego Tarantino to wydaje Mi się że swoje filmy tworzy na pograniczu geniuszu i chały. Poważne dialogi mieszają się często z nierealnymi scenami walk, krew leje się strumieniami, a sam reżyser w prawie każdym filmie przemyca scenę ukazującą jego fetysz związany z kobiecymi stopami. Jednak wielu widzów widzi w tym wszystkim większą głębię- ja sam uważam że najmocniejszą stronom filmów Tarantino są wspomniane wcześniej dialogi i to że genialnie potrafi dobrać aktorów do swoich filmów. Weźmy takiego Christopha Waltz'a, wcześniej niezbyt znany szerokiej publiczności, a wystarczyło tylko że zagrał w dwóch filmach Tarantino i już ma na swoim koncie dwa oscary, Samuel L. Jackson w swej karierze aktorskiej będzie kojarzony najbardziej z rolą w Pulp Fiction, współpracowali z nim tak wielcy aktorzy jak Robert de Niro czy Harvey Keitel. Można więc mówić wiele o Tarantino, jednak wyczucia czy talentu nie  powinno mu się odmawiać.

Kamil Mazanowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz